Boże, i co dalej?" - taki podpis widniał pod rysunkiem, który podpatrzyła w jego podręcznym szkicowniku, nieostrożnie zostawionym na wierzchu: na graniastym szczycie góry, na samym czubku, balansował na jednej nodze łysy ludzik z niebezpiecznie wyostrzonymi, jak u autora, rysami twarzy (wszystkie malowane przez niego twarze były umowne i wszystkie nieuchwytnie-zmiennie podobne do siebie, jakby się rozbiegały, niby kręgi na wodzie, od zatopionego oryginału - nigdy w końcu nienamalowanego autoportretu) - ludzik oburącz trzymał dra
Boże, i co dalej?" - taki podpis widniał pod rysunkiem, który podpatrzyła w jego podręcznym szkicowniku, nieostrożnie zostawionym na wierzchu: na graniastym szczycie góry, na samym czubku, balansował na jednej nodze łysy ludzik z niebezpiecznie wyostrzonymi, jak u autora, rysami twarzy (wszystkie malowane przez niego twarze były umowne i wszystkie nieuchwytnie-zmiennie podobne do siebie, jakby się rozbiegały, niby kręgi na wodzie, od zatopionego oryginału - nigdy w końcu nienamalowanego autoportretu) - ludzik oburącz trzymał dra