Biedni ludzie, biedni ludzie, tacy jak my, przeminęli, odeszli. Będę zanosił błagania z elektrycznej wieży. Będę zanosił błagania z wieżyczki samolotu. On odsłoni Swoje oblicze. Nie zostawi mnie na pastwę losu. Rozsławię Jego imię w parlamencie. Przyjmę Jego milczenie w cierpieniu. Przeszedłem przez ogień rodziny i miłości. Palę ze swoją kochanką, śpię ze swym przyjacielem. Rozmawialiśmy o złamanych biednych ludziach, o tych, którzy odeszli. Sam na sam ze swoim radiem, podnoszę do góry ręce. Witam Cię, który mnie dziś czytasz. Wi
Biedni ludzie, biedni ludzie, tacy jak my, przeminęli, odeszli. Będę zanosił błagania z elektrycznej wieży. Będę zanosił błagania z wieżyczki samolotu. On odsłoni Swoje oblicze. Nie zostawi mnie na pastwę losu. Rozsławię Jego imię w parlamencie. Przyjmę Jego milczenie w cierpieniu. Przeszedłem przez ogień rodziny i miłości. Palę ze swoją kochanką, śpię ze swym przyjacielem. Rozmawialiśmy o złamanych biednych ludziach, o tych, którzy odeszli. Sam na sam ze swoim radiem, podnoszę do góry ręce. Witam Cię, który mnie dziś czytasz. Wi