Wykroiłem mu oczy, żeby nigdy więcej nie spojrzał na żadną kobietę. Obciąłem mu dłonie, żeby już żadnej nie dotknął. Odrąbałem mu dłonie pierdolonym rzeźniczym tasakiem, przerażającym narzędziem. [...] Rozpiąłem mu spodnie. [...] I obciąłem mu fiuta, żeby nigdy więcej nie zrobił z niego użytku. A potem stopy. Odrąbałem mu pierdolone stopy, bo dokąd ma jeszcze chodzić? I uszy, bo czego musi słuchać? I język, to znaczy część języka, nie mogłem wyciągnąć całego; ale chwyciłem go mocno obcęgami i wyciągnąłem, ile się dało. I obciąłe
Wykroiłem mu oczy, żeby nigdy więcej nie spojrzał na żadną kobietę. Obciąłem mu dłonie, żeby już żadnej nie dotknął. Odrąbałem mu dłonie pierdolonym rzeźniczym tasakiem, przerażającym narzędziem. [...] Rozpiąłem mu spodnie. [...] I obciąłem mu fiuta, żeby nigdy więcej nie zrobił z niego użytku. A potem stopy. Odrąbałem mu pierdolone stopy, bo dokąd ma jeszcze chodzić? I uszy, bo czego musi słuchać? I język, to znaczy część języka, nie mogłem wyciągnąć całego; ale chwyciłem go mocno obcęgami i wyciągnąłem, ile się dało. I obciąłe