Jeśli jednak muzyka była potężna, to moje nastroje były od niej potężniejsze. Coraz częściej zauważałam, że muzyka wcale nie panuje nad nastrojami. To nastroje panują nad muzyką. Wirują w pędzie wewnątrz mnie, wydostają się do świata zewnętrznego, dobierają piosenki, tony i słowa tak, aby muzyka nie stanowiła dla nich alternatywy, lecz aby współgrała z nimi i potęgowała je.
Nigdy nie uważałam, by piosenkarze czy piosenki przemawiały do mnie w tak bezpośredni sposób jak robił to Walter Cronkite z telewizyjnych wiadomości, gdy byłam w szkole średniej. Jednak moje nastroje tak wyostrzały płynące dźwięki i słowa, że te, niczym nóż, wcinały się wprost do mojego mózgu. Piosenki przemawiały do moich przeżyć, odwoływały się do uczuć. Dzięki muzyce świat zewnętrzny stawał sięlustrzanym odbiciem mojego wnętrza. Granice między muzyką i moim umysłem zacierały się. Melodie i teksty pochłaniały mnie. Często byłam
Więcej