Powroty - wiersz
Światło blade
i senne, ułożyło się na schodach.
Dalej korytarz - prowadził w głąb,
do tego miejsca gdzie pewnego wieczoru
nie zastał jej; miał ze sobą
kartkę papieru.
Teraz dwa cienie w pustej przestrzeni.
Nieruchome i nieprzeniknione spojrzenie.
Cisza. Obojętne oddechy ścian.
Ta sama kartka na stole. Można na niej
napisać coś, nałożyć siatkę słów
lub deszczu. Bez znaczenia.
Ale on musiał wracać. Przymykał oczy...
W półmroku pokoju, pod łóżkiem, pod stołem,
za firanką, wciąż szukał jej spinki do włosów...
...Czyż nie jest zabawne
wracanie, po to by stwierdzić jeszcze raz,
że umarliśmy?
Że gesty, które miały coś znaczyć, pozostały
za nami, jak słowa w nas - uparte
i oddzielne?
81