Pod tym samym niebem - wiersz
Pod tym samym niebiem
jakkolwiek i gdziekolwiek
jesteśmy razem
przez przypadek?
Rozrzuceni w gwiazdozbiorach
chcemy być
wskazówką?
przestrogą?
proroctwem?
dowodem?
powodem?
czy kometą?
Kryjąc się za ścianą łez
tonąc w żalu i rozpaczy
błagając o jakikolwiek znak
że anioły nie umarły
zbudziliśmy demony?
Prosiliśmy o zrozumienie
a dostawaliśmy samotność
i przestaliśmy być potrzebni
swoim sumieniom i uczuciom
Chcieliśmy choćby jednego znaku
a gdy już zwątpiliśmy
poznaliśmy siebie
i...?
Dalej jest otchłań
spadająca w otchłań
a w niej otchłań
To jedno z tych miejsc
kiedy nie jestem sam
i nie potrafię sobie z tym poradzić
Na odwyku tez ćpam
zlizuję każdą literę
obecną w Twoim imieniu
wstrzykuję w oczy Twoje spojrzenie
wydrapuję każdą myśl o Tobie
i wcieram w pierwiastki słowotwórcze
tworząc tym samym doskonały algorytm istnienia
że jestem szczęsliwy
będąc zrozpaczonym
Mam nadzieję
że Bóg czuje się zupełnie inaczej
Pod tym samym niebiem