Po bezdrożach nocy. - wiersz
Składał ci będę rym po rymie,
Błądząc polami po bezdrożach.
Księżyc podgląda, czy nie drzemię,
I czy oświetla łzy na łozach.
A gdzieś pod płotem na pokrzywie,
Nic niewidzącym spocznę okiem,
I srebrne włosy lgną na niwie,
Nocy poświatą pól szerokich.
Na rzecznym progu,w nocnej ciszy,
Mgieł porzucone wiszą strzępy.
A potok jakoś ciężko dyszy,
Pianą toczoną w stronę kępy.
A w harfie cykad ,nocnych kumek,
Baśnie opiszę w śnie dziecięcym.
Tam gdzie łagodnie spływa strumyk,
Złożę we złote łzy kaczeńcy.
Dziś nocnym rymem las zawodzi.
Ja wysłuchując smętne pieśnie,
We falach płynie myśl powodzi,
Słucham legendy dawne,leśne.
Zaś nocy wierny -wieczny świadek,
Ten dobry dziadek się uśmiecha.
Tuż w sosen lesie siadł niedżwiadek,
A nad nim dębu wielka strzecha.
Mruga promykiem na przesiece,
Wężową ścieżką pośród toczy.
Srebrzysty światłem niczym w rzece,
Gwiazdami mruga -w tysiąc oczy.
A gdy już tysiąc rymów spiszę,
Powieje śpiący anioł śmierci.
Otuli płaszczem w nocną ciszę,
I sennym czasem mnie uświęci.
Józef Bieniecki