PARADOKS bez CHYLA Z TYBETU - wiersz
Przekraczam granice widoczności
Wysoko dozowane dawki
w horyzontalnych porcjach
Obalam widnokręgi
Promieniem grawitacyjnym
kalibruję zdarzenia czarnej dziury
jeszcze przed zakrzywieniem czasoprzestrzeni
Omijam interwały
I kreuję ewolucje
Wbrew teorii względności
Podobno najpierw zostają rzucone kości
w musztardę po obiedzie
dopiero potem zapada klamka
Gdzieś pośrodku puszczy i pustyni
w drodze między lasem a komórką
zanikają równe sufity
I znika mój flamaster
do malowania świata
w upartych chwilach zagłady
Kiedy brakuje wszystkich klepek
minuty się wywracają na lewą stronę
a kuku na muniu znów tworzy bajzel
Niekoniecznie w passacie
Poluzowane śrubki
i utopijne szukanie rozwiązań
brzeszczotem
„ Byłem niegdyś - Fighting Manem-
człowiekiem bojowym par excellence
miałem idee i chciałem o nie walczyć -
nie było gdzie i z kim.”
- Stanisław Ignacy Witkiewicz „Narkotyki”
( 3.02.2019 )