Nie chcę medali - wiersz
Nie chcę medali
Jedno powiem:
Ja nie chcę medali.
Wrogie ręce,...
Przekonań, ułożą na szali.
Znasz li przyczyn rozdarcia,
Z pośród przyczyn wielu?
Zamiast muru- oparcia,
Stary przyjacielu.
Kielich pełen goryczy,
Gdy usta pragnęły.
Wielką zdradą niesmaku,
Do ust mych przylgnęły.
Trudno godzić zło z dobrem,
Gdy zbożem uprawne,
Pachnie głodnemu chlebem,
W nim chwasty powabne.
Śmieciem będą wśród ziaren.
W podpłomyków cieście.
Chwastem onym zatruwać.
We wszystkim, niewieście.
Trudno nie mieć urazów,
Nie wskazując wrogi,
Którzy butem zdeptali,
Twej Ojczyzny progi,
I ich wiernych obrońców.
Zdradzieckim sposobem,
Zarzynano jak zwierza,
Ścieląc gęsto grobem.
Trudno w oczy im patrzeć,
Nie dobyć rapiera,
Gdy pod ręką możności,
Śmierć w oczy zaziera.
Bić się, czynić na przekór,
Na historii drodze,
Siła, krzywdy, niewoli,
Piekląca w pożodze.
Dziś ich dzieci i wnuki,
W kwiecie rozwinięte,
Niosą czyny wraz z kłamstwem.
Bękarty przeklęte.
Aby duszę ubogich,
W zdradzieckim fedrunku,
Zakłuć ciosem wrogim.
By cię Niebo spaliło,
Masz Hydro głów wiele,
Nieraz jeszcze ukąsisz,
Lecz twe niecne cele,
Grono ludzi przejrzało,
Nim i ja polegnę,
Ciosy zadam językiem,
W niewolę zaprzędę.
Bo choć kołem się toczy,
Choć historia głucha,
Z grobu spojrzą me oczy,
Prawych tylko słucha.
Znowu wstaną z nas wieszcze,
I słowem odnowy,
Wstanie szabel las jeszcze,
Zetnie Hydrze głowy.
Nie odrosną w historii,
Nie wzrosły na prawie.
Na kolanach poniosą,
Hołd słuszny Warszawie.
Walcz więc szablą i słowem,
W czym masz talent srogi.
Tnij kąkoli badyle.
Twojej ziemi wrogi.
Gdy dzwon zabrzmi Zygmunta,
Zagrzmi w wielkiej sprawie.
Orła lotem popłynie,
Od Tatr ku Warszawie.
By w Oliwie zatrzymać swe
zwycięskie drogi.
Wielbiąc Matkę Maryję.
Nasze w Trójcy Bogi.
Józef Bieniecki