Nauka Mamy - wiersz
wokół ciemność - upadła wiara
smutno kochana Mamo
piszę codzienność - ciągle szara
dominuje - tak samo
„mój niepoprawny marzycielu
gdzie serca podpowiedzi
zaszczytów dostąpi niewielu
wiatr w twojej głowie siedzi”
przerosły mnie wielkie tęsknoty
sława dzisiaj to mity
nie potrafię unieść się wzlotem
spadam kruchy - rozbity
„tyle mówiłam o dobroci
siej radości nasiona
łan pszenicy cicho się złoci
chwast w jego gąszczu kona”
kiedyś nieszczęsne pychy ziarno
wykiełkowało w głowie
i zbieram tylko rozpacz czarną
ułomny bywa człowiek
„trzeba przełknąć ziarno goryczy
herbatę pić z piołunem
co ma blask sztuczny i zwodniczy
nie będzie złotym runem”
moja Mamo kiedy tak boli
czy wzlotem są upadki
opętany w wiecznej niewoli
potłuczony spadam – łzy świadkiem
„dosięgniesz nieba na kolanach
ból jest najlepszym lekiem
skromności kromka chleba z rana
dobroć karmi się mlekiem”
tyle razy już zabijany
dobroć serca w okruchach
ile razy mam goić rany
pustka jest taka głucha
„bądź zawsze cichym kłosem żyta
ponad ludzkim upadkiem
najpiękniej kwiat zgody zakwita
nieś uśmiechu bławatki”
wielokrotne razy kamieniem
niczym zwierzę w potrzasku
pozostało leczyć cierpienie
pisać grzechy na piasku
„najlepiej spojrzeć na swoje
zawsze byłeś rogaty
nie wpuszczaj złości na pokoje
w przyjaźni żyj ze światem”
motylem trzeba być w rozmowie
potulnie skrzydła schować
drugiemu wilkiem dzisiaj człowiek
w zamian sztylety słowa
„rany goi uległe słowo
dobrocią ostrze stępić trzeba
nie rań uczuć gorącą głową
bratu i siostrze uchyl nieba”