Mroczny przybysz - wiersz
Ciemność przypłynęła nie wiadomo skąd, i przysiadła za oknem. Utopiła w sobie całe osiedle, utopiła w sobie przechodniów, utopiła w sobie dwa przytulone gołębie na parapecie śniące o dziewiczym locie po błękitnym niebie. Teraz heroicznie walczy z światłem elektrycznej lampy, a za drzwiami już czeka, długobroda cisza, która już wpełza przez szparę nad progiem i wdrapuje się na łóżko, aby zwinąć się w puszysty kłębek na miękkiej poduszce. Gruby sen, siada na powiekach. Jest tak ciężki, że rzęsy same splatają się ze sobą. W końcu przyjazny mrok wygrywa ze zmęczoną światłością, kładziesz głowę na kłębku ciszy i przykrywasz się ciemnością, wtulony włochaty sen.