kołysanie - wiersz
Mięknę w twoich dłoniach
Pod ciężarem spojrzenia
Pod ciężarem ust
Uginam się
Jak źdźbło trawy
Kłoniące się do słońca...
Tuż przed zachodem
gdy nadejdzie zmierzch
Co będzie dalej wiesz
zostaw za drzwiami świat
winogrona gwiazd nad nami
będziemy zrywać łapczywie
drżącymi rękami
boso przemierzając noc
pod osłoną nocy
kołyszą się w rozkoszy
konstelacje ciał
wpadając w dziki szał
pod osłoną nocy
skraplają się w rozkoszy
stada bezwstydnych słów
z przygryzionych ust
zmęczony w twoich ramionach
powoli konam
oddech wraca do płuc
zapadam się
w ciszę oczekiwania
brak słów
z każdą chwilą bardziej wymowny
a gdy nadejdzie świt
wymknę się przez drzwi
bezimienny
bezimienna
pozostanie ukojenie
słodki posmak ...
wczorajszego wina
pod osłoną nocy
kołysałem się w rozkoszy
a konstelacje ciał
wpadały w dziki szał
pod osłoną nocy
skraplały się w rozkoszy
stada bezwstydnych słów
z bezimiennych ust