"Jak stolarz to krawcowa..." - wiersz
.
"przeglądam teraz zdjęcia
fotograficznej pamięci
na nowo odkrywawszy
ih spowolniony smak"[7]
"materia=wypluciny nieśmiertelnego
życia ciekła energia przehodzi
przez pocisk i ostrze piły
'nietknięte świadectwo uśmiehu boga"[7]
"świeci słońce nad domami moih rodziców
przeklęte linie proste promieni odległości
nienależącyh juz do mnie-pulsująca pamięci"[7]
* * *
narosłym zgiełkiem drzew które
kłaniają się zahodowi i klną o lot
przez gwiazdy - staje się cienkimi
białymi liniami tak ja szybkim gestem
lekiem ręki zdzieram z twarzy stare
zmazy obłupałość powierzhowności
kruszywem u stóp - mięsnym ćwiekiem
opryszczki - strychniną pocałunku
'
rozdwojone końce konarów
korzeniem przesiąkłe
korony liściastyh grzyw
* potem
wytrwale czas przewierci
czekaniem oka żadkim oddehem
konarem korzeniem koroną drzew
nieruhomym protestem na pośpieh
i ruh-spływa potu słona kropla
jak powolna zegara wskazówka
sekundnika'niedrgne sublimuje
a jednak eteryczna woń minione
wczorajsze powietrze'jestem
spokojny bo pewny że kiedys
tu wróce i obyś'bratnia duszo
duszy toważysz toważyszyła mnie
czosnku żwawym obupulnie ruhem
jak ryjmem gdy pamiętam w to
uderzam uderzy - jak uwierzysz
*
o 2 w nocy nasze dzieci śpią
a wtedy budzą się nasze androny
gdy wierni rodzice łzawią pozostałościami
bo wystarczy chcieć a się ziści
ot! subtelny zgiełk transcendeltalych myśli
czyli: popłuczyny...
*
pomimo braku kontaktu
pomimo tego że patrzysz
na mnie jak na obcy kamień
*
niekohanej śmierci oparem ciał co
zalata a odmienny stan życia na
rozmiłoływania poduh i bieliznah
zaścielania pierzyn prześcieradeł
w i kołdr po któryh jak ty to
mówisz przehadzał się wiatr bo
pahną wiatrem - zapah pierwszy
maskotek piersi matek spoconej
głowy ojca zapah siwizny włosów
babć i babek sfery natrząs intymnyh
narwanyh natartyh natarganyh kiści
rajski ludzki ogród potrzeb pogrzeb
botanicznyh i j/w śmierci rozpadu
butwienia i gnilnyh zamiana
ot przemian stanu w stan
*
o widoczna żarłoczności płomienia
jedz wolniej bez oznak przemiany
stanu w stan na gwałtowności tli
powietrza co w delikatność się
odmienia atmosfery uderza z dymem
w splątaniach na wieżą babel lubelszczyzny
P.S = każda laska jest berłem ale nie na każdym berle można się wesprzeć
"niekrzywdząc nie mam co się obawiać
świergocącyh ptaków na trelah pokrzywionyh twarzy"[7]
"myśle nad młodzieńczymi kolanami mojego ojca
i drzazgą z materaca tapcznu w pod'udziu"[7]
"...pójdzmy drogą płytkiego oddehu
i opadowyh nóg typu
przedramiona pełne atramentu"[7]
(dyd.Violi od Patryka 12 8 2014)
.
Dodany: 2017-08-24 13:57:44
Dodany: 2015-08-15 21:10:54