Upiór w operze- ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 7
Zbliżał się wieczór. Laura już nie mogła się doczekać spotkania. Pod operą była spora grupa ludzi, szli na nowy balet. Laura musiała więc wejść bocznym wejściem dla pracowników. Ochroniarz wpuścił ją bez żadnego sprzeciwu, a nawet powitał serdecznym uśmiechem. Dziewczyna przemknęła niezauważona najpierw do pana Trefleou, a potem bocznymi przejściami do garderoby Christine. Laura weszła do środka i rozejrzała się po pokoju. Światło zaczęło gasnąć i zapalać się ponownie. W końcu zgasło na dobre. Mimo to, było tam całkiem jasno.
- Anioł Muzyki- wyszeptała dziewczyna. - Aniele, słyszę pana. Gdzie pan jest? Kim pan jest?
- Jestem Duchem tej opery. Podejdź do lustra, a zobaczysz moje oblicze.
Laura podeszła do lustra i oprócz swego odbicia zobaczyła mężczyznę. Był wysoki i chorobliwie chudy. Twarz przykrywała czarna maska. Upiór miał duże oczy ciemne niczym węgiel, sine wąskie usta, skórę bladą jak u nieboszczyka i długie rzadkie włosy. Sądząc po kształcie maski miał też wystające kości policzkowe, szpiczasty nos i wychudłą podłużną twarz. Dziewczyna położyła dłoń na gładkiej tafli zwierciadła.
- No dobra- pomyślała.- Idąc tym tropem to powinno się teraz jakoś cudownie otworzyć.
Nagle usłyszała za plecami chrząknięcie.
- Tutaj- powiedział mężczyzna niskim i głębokim głosem.
Laura odwróciła się zaskoczona.
- Dlaczego wy wszyscy myślicie, że wyjdę z lustra?
- Bo do takiego wejścia Upiora wszyscy przywykli.
- Niestety, przez te wszystkie lata mechanizm uległ zniszczeniu i nie byłem w stanie go naprawić. Ale proszę mi wybaczyć, zapomniałem się przedstawić.
Duch Opery podszedł do dziewczyny.
- Nazywam się Eryk Lamorte.
Mężczyzna ujął delikatnie dłoń Laury i ucałował dwornie. Przez ciało dziewczyny przeszedł dreszcz.
- I to się nazywa prawdziwy XIX-wieczny dżentelmen- pomyślała. - Jestem zaszczycona, że zechciał pan się ze mną spotkać.
- To dla mnie czysta przyjemność, Mademoiselle. Proszę pozwolić ze mną. Zaprowadzę panią, do miejsca, gdzie zjemy kolację. Mam nadzieję, że jest pani głodna.
Laura nie była ani trochę głodna, ale nie chciała go urazić więc potwierdziła. Mężczyzna wyciągnął rękę ku niej. Kiedy ich dłonie ponownie się zetknęły, dziewczyna aż zadrżała. Mimo skórzanych rękawiczek czuła niesamowity chłód bijący od Eryka. Całe szczęście, Lamorte puścił ją przy drzwiach. Przez resztę drogi Laura starała się unikać jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Ten Eryk, którego poznała, był zupełnie inny od Ducha Opery, którego znała z opowiadań. W czasie drogi próbował zabawiać ją rozmową. Był bardzo inteligentny i znał się chyba na każdej dziedzinie życia. Z największą czułością mówił jednak o muzyce i operze. Laura zauważyła, że zmienia mu się wtedy wyraz oczu, a na twarzy pojawia coś na podobieństwo uśmiechu. Szczerze mówiąc, nie wygląda wtedy aż tak groźnie.
W końcu dotarli do podziemi.
- Musimy się jeszcze przeprawić łódką przez to jezioro i będziemy na miejscu, Mademoiselle.
Eryk pomógł wsiąść dziewczynie do łodzi. Za każdym razem, kiedy ją dotykał, miała nieprzyjemne dreszcze.
- Skąd bierze się ten chłód- zastanawiała się podczas podróży łodzią.
Gdy dobili do brzegu, mężczyzna wysiadł pierwszy i wyciągną dłoń. Laura przez krótką chwilę zastanawiała się czy odwzajemnić gest. W końcu dziewczyna przezwyciężyła niechęć i odrazę i ich dłonie ponownie się spotkały.
Miejsce, w którym żył Eryk nie było zbyt gustownie urządzone. Przy jednej ścianie stały niewielkie organy, przy drugiej biurko zawalone rysunkami, projektami, nutami i Bóg wie czym jeszcze. Ogólnie była tam jedna wielka sterta papierów. W miejscach, z których nikt nie korzystał, leżała calowa warstwa kurzu. W kolejnej ścianie były drzwi. Jak się później Laura dowiedziała była tam s