Powtórka
Deszczówka powoli spływała rynną, ale z za chmur wychodziło słońce. Wieś budziła się do życia po burzliwej nocy. Maria obudziła się i spojrzała na zegarek. Była 6.30. ,,Najwyższa pora wstawać"- pomyślała i leniwie się przeciągneła. Najchętniej pospałaby jeszcze, ale wiedziała, że musi pojechać do miasta załatwić kredyt w banku. Nie miała innego wyjścia, po tym jak ,,ukochany" wujek, jej jedyna rodzina, umarł nie pozostawiając jej w spadku nic prócz domu, który już 10 lat temu wymagał remontu.Wszystkie pieniądze dostała 20 letnia przyjaciółka wujka. ,,Mogłam się tego spodziewać"- przemknęło Marii przez myśl, gdy wchodziła do kuchni. Na odrapanych ścianach wisiały zdjęcia jej rodziców, dziadków i reszty rodziny. Uśmiechnęła się mimowolnie spoglądając na zakurzone fotografie, lecz gdy jej wzrok powędrował na blat stołu uśmiech spełz jej z twarzy. Leżał tam pożegnalny list od jej chłopaka, który porzucił ją zaraz po tym, jak dowiedział się, że wuj nic jej nie zapisał. Na ozdobnym papierze wciąż widniały ślady łez, które spadły na niego zeszłego wieczoru. -I tam są w życiu ważniejsze rzeczy niż kasa i faceci!- powiedziała Maria tak, jakby sama chciała przekonać siebie, że tak jest. Była silną kobietą i nawet tyle nieszczęść naraz nie mogło jej złamać. Wiedziała, że ma dopiero 24 lata i całe życie przed sobą. Nie można się załamywać!
W godzinę później jechała już w stronę miasta, kołysząc się w rytm łzawej ballady, która dolatywała z radia przebijając się przez ryk silnika. Wtem, zadzwonił jej stary Sony Ericsson, nie zmieniany od 5 lat. Dźwięk dzwonka stawał się coraz głośniejszy. Maria nacisnęła przycisk i spytała:
-Halo?
-Dzien dobry. Dzwonię z Dolarbanku. Niestety musimy przełożyć naszą rozmowę o kredycie na za tydzień. Naprawdę bardzo nam przykro.- poinformował bezbarwnym głosem urzędnik.
-Dziękuję za informację- dziewczyna się rozłączyła. Żadko kiedy bywała wściekła, ale teraz złość narastała w niej z każdą chwilą.,,Ile można mieć pecha?!" Właśnie w tej chwili gwałtownie nacisnęła chamulec, ale i to jej nie pomogło. Uderzyła w tył srebrnego forda, który wyjechał z bocznej drogi. Auta stanęły, a z forda wysiadł bardzo zły właściciel i zaczął krzyczeć coś o młodziakach, którzy pierwszy raz w życiu widzą auto. Maria włączyłą światła awaryjne, otworzyła drzwi i zaczęła wychodzić z pojazdu. Spojrzała w lewo i zobaczyła samochód pędzący wprost na nią z nadmierną prędkością i...
obudziła się we własnym łóżku. Deszczówka powoli spływała rynną, ale zza chmur wychodziło słońce...
To opowiadanie króciutkie napisałam kiedyś jak mi się nudziło. Nie jest najlepsze, ale pomysł mi się spodobał. Potem chciała je zmienić i przerobić w coś dłuższego, ale jakoś nie wyszło.