Opowieść-Rozdział szósty
Rozdział szósty
Zaspane miasto budziło się ze snu. Z wolna zaczynało tętnić życiem. Ogniste rumaki zaprzężone do karocy Heliosa dostojnym krokiem wjeżdżały na błękitny trakt. Jej blask oświetlał barwne kamienice i dachy Paryża. Przez otwarte okiennice wlatywał wędrujący ulicami na skrzydłach wiatru kuszący zapach chrupiących bagietek, rogalików oraz świeżo parzonej kawy. Rześkie pobudzało dodając energii i zachęcając do spacerów. Na skwerach ludzie bawili się ze swymi pupilami. Alaskany, owczarki, jamniczki radośnie merdały ogonkami. W parkach młodzi ludzie słuchając muzyki zażywali joggingu, uprawiali poranną gimnastykę, jogę, medytację.
W BELLEVILLE ptaki rozpoczęły swój ranny koncert by powitać nowy dzień. Nicole przeciągnęła się leniwie niczym rozespana kotka. Otworzyła oczy. Jej pierwszym widokiem była twarz narzeczonego.Pierr poczuł przyjemną miękkość ust:
-Dziękuje.
-Za co?- ze zdziwieniem.
-To najmilsza pobudka w moim życiu
-Proszę, zasłużyłeś na nią.
-Czym?
-Tym że jesteś, że dajesz mi tyle czułości, dobroci serca, że każdy dzień to niekończąca się Arkadia.
-Zasługujesz na szczęście.
-Za to że mnie kochasz.
-Zawsze będę-powiedział Pierr całując dziewczynę.
Idąc ścieżką zatopioną w zieleni:
-Co będziesz dziś robić?
-Oprócz zdjęć?, myśleć o tobie.
-Tak jak ja. Myśl o mej ukochanej pozwala mi przeżyć ciężki dzień w szpitalu.
-Może dziś tak nie będzie.
-Obyś miała rację
-Poradzisz sobie.
-Czasami chciałbym mieć tyle wiary co ty.
-Dasz radę w końcu jesteś najlepszym chirurgię w mieście.
-Dziękuje. Co będziesz fotografować?
-Zostałam poproszona o z fotografowanie wesela.
-Udanych fotek.
-Dziękuje, robiąc je będę myślała o nas i naszym ślubie.
-Najpiękniejszym jakie to miasto widziało.
-Musimy ustalić mnóstwo szczegółów- termin ślubu, wzór zaproszeń, kogo zaprosimy.
-Część rzeczy możemy obmówić dziś wieczorem.
-Może u mnie?
-Dobrze.
-Mógłbyś w nadchodzący weekend ze mną wyjechać?
-Nie wiem, a dokąd?
-Na prowincję, do moich rodziców, poznalibyście się.
-Myślisz że mnie polubią?
-Na pewno, i ty ich też. Są cudowni. Macie ze sobą wiele wspólnego.
-Postaram się załatwić wolne. Mam jeszcze zaległy urlop.
-Jesteś kochany, dziękuje.
Zakochani tak bardzo byli pochłonięci rozmową, że nawet nie wiedzieli że dotarli do miejsca w którym na kilka godzin musieli się rozstać. Uświadomiły im to przejeżdżające samochody:
-Jesteśmy...?
-Tak.
-tu musimy się rozejść.
-Niestety-smutno.
-Co ci jest?
-Nic.
-Przecież widzę.
-Nie lubię się z tobą rozstawać.
-Ja również. Wkrótce się zobaczymy.
-Będę czekał z utęsknieniem.
-Odliczanie minut a nawet sekund jest straszne i nigdy się nie kończy.
-To prawda. Będę tęsknić.
-Ja już tęsknię.
Po długim, pełnym namiętności pocałunku:
-Udanego dnia.
-Wzajemnie.
-Pa.
-Pa.
„Wspaniały mężczyzna”
„Cudowna dziewczyna”
„Kocham cię”
„Kocham ją”
Rozstawszy się narzeczeni odprowadzali się wzrokiem, uśmiechając się do siebie i posyłając sobie pocałunki. Tak bardzo byli zajęci sobą, że nawet nie zauważyli że błękitne niebo poszarzało zasnuwszy się chmurami. Wraz z nimi nadciągały zmiany w życiu Nicole. Coraz donośniejsze pomruki nie wróżyły niczego dobrego. Były zapowiedzią tragicznych zdarzeń jakie niebawem miały nastąpić! Padający kapuśniaczek oznaczał łzy! Ból! Cierpienie!