Odwiedziłem nawróconego poetę ( z cyklu:"Historyjki")
Odwiedziłem nawróconego poetę. Stało się to pewnego dnia, bez powodu, w czasie gdy nie ukończył jeszcze sześćdziesiątki, a znacznie przekroczył pięćdziesiąt lat. Na stole zauważyłem maszynę do pisania, w dobrym stanie, co oceniłem po uważnej lustracji. Odkupił ją od nieznajomego, czy też - znalazł na śmietniku. Na stole i podłodze leżały porozrzucane kartki formatu A-4, z zapiskami, jak się wyraził poeta - wiersze są dobre, i się rozpłakał.
Mój namysł nabrał ciężaru, jakim bywa dojrzała kiść winogron. Bo na stole stało jeszcze pół litra żołądkowej czystej, pełne, i szklanka. Pomyślałem, że porządny z niego człowiek - nie wypił, zaczekał. Zastanawiałem się teraz, co pierwej nastąpi? Zacznie czytać wiersze, czy wzmocni się czystą?
- Więc piszesz wiersze? - zapytałem, by przerwać kłopotliwą ciszę.
Spojrzał z wyrzutem. Głowa z szczeciną na jeża, siwa, opadła niżej.
- Więc piszesz... - stwierdziłem cichutko, raczej do siebie. I zaraz coś zwróciło moją uwagę. Na stole, oprócz pół litra wódki, szklanki i maszyny do pisania, i wierszy, coś jeszcze leżało.Telefon komórkowy, który teraz wydobywał spazmy.; ktoś do poety dzwonił. Nadstawiłem ucha.
I stało się to, co przeczuwałem. Poeta zignorował zapowiedź rozmowy. Spojrzał na mnie powłóczystym wzrokiem, jakby mówił: "Tak, tak... stało się... znowu jestem poetą."
Nie rozwiązało mi to problemu butelki. Myśl mi przemknęła, by jakiś wiersz jego przeczytać, może wtedy zajmie się wódką?
- Od dawna cierpisz? - zapytałem, trochę chytrze, a trochę ze zrozumieniem. - To mów... - dodałem tajemniczo.
Z jego wzroku wyczytałem: "... Nikt mnie nie rozumie, zostawcie mnie w spokoju, chcę umrzeć."
... I cisza.
Na stole wcąż stała butelka, i poezja leżała jak wyrzut sumienia. W formacie A-4, i maszyna do isania w dobrym stanie.
... Muszę sę ogolić - pomyślałem wstając odstołu, i powlokłem się do łazienki.