Kiedy jest mnie dwoje
Ludzki umysł, jest dla mnie grubą księgą, która nie ma końca ani wyraźnego początku. Można ją czytać wciąż od nowa, a ona, i tak odkrywa pominięte szczegóły oraz niezgłębione wątki. Pozwala spojrzeć na wydarzenia i osoby z szerszej perspektywy, w innym wymiarze. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć jej w pełni. Do końca naszych dni pozostanie zagadką nie do zgłębienia. Tajemnicą, która posiada wiele odpowiedzi, spekulacji, niewiadomych, pytań…
Przychodząc na świat, mamy przed sobą czystą kartkę papieru. Możemy z nią zrobić wszystko, czego zapragniemy i o czym marzymy. Tylko od nas zależy, jak ukształtujemy swoje wnętrze, z jakich wzorców będziemy czerpać przykład i jakie zasady moralne staną się dla nas ważne. Te wybory i decyzje, budują człowieka, który wkroczy w dorosłe, okrutne i pełne pułapek życie. Przepełnione iluzją, którą mamią i karmią nas inni, oraz odwiecznego egzystencjalnego problemu: jak odnaleźć swoje miejsce na Ziemi? Spokój. Spełnienie…
Podobno każdy ma do odegrania pewną misję lub zaliczyć poszczególne zadania ,,wszechgry’’. Ktoś z góry je wytyczył i porozdzielał właściwym jednostkom. Niekiedy wypełniamy powołanie już z dniem narodzin, a czasami musimy przejść przez całe życie by na ostatniej prostej dokonać cudu. Możliwe, że właśnie tu tkwi sedno i odpowiedź na nurtujące nas pytanie. To, jak postąpimy i co wybierzemy zarazem otworzy, jak i zamknie przed nami wiele drzwi, dróg oraz malutkich ścieżek.
Niejednokrotnie mam wrażenie swoistej schizofrenii. Kiedy do głosu chcą dojść dwie, zupełnie odmienne JA. W głowie jednocześnie sprzecza się kilka głosów. Jakby podsłuchiwana z oddali rozmowa kobiety i mężczyzny. Raz krzyczących na siebie, a zaraz spokojnie debatujących. Rozum od lat walczący z sercem. Emocje i uczucia w sporze z chłodnym, realnym postrzeganiem. Każda ze stron ma niepodważalne racje. Romantyczna Ona. Rozważny On. Gdzie szukać równowagi? Porozumienia? Pogodzenie tych zwaśnionych stron staje się wyzwaniem, skazanym na porażkę. To się po prostu nie może udać…
Nie zważając jednak na przeciwności, codziennie, niestrudzenie próbuje pogodzić moich kochanków. Dwoje się i troje w staraniach, ale zawsze wygrywa piękna Białogłowa dama, ku zniesmaczeniu stalowego Pana. Dla mnie właśnie Ona stała się autorytetem godnym naśladowania. Jej oczy zdradzają szczerość i bezgraniczną ufność, wpisaną w naturę i duszę.
Nie udało mi się rozwikłać konfliktu między dwojgiem ludzi zamieszkujących zakamarki mojej duszy, ale z dumą mogę stanąć przed lustrem, spojrzeć w swoje odbicie i z uśmiechem na ustach wyszeptać: Pani, pójdę za Tobą i Twoimi radami…
…choćby na koniec świata…