Dziennik młodego samobójcy, cz. 6
11 kwietnia 2012 r. // środa SZKODY
Zostałem wielokrotnie pobity, wyśmiany, izolowany, szarpany, nagrywany a następnie umieszczany na portalach publicznych. Byłem kilka razy uwięziony w pomieszczeniach bez wyjścia. Ukradziono, poplamiono, podarto bądź schowano (niepotrzebne wykreśl, he, he) mi rzeczy. Opowiadano kłamstwa na mój temat, nagabywano do wrogości, olewano dzień w dzień i robiono fantastyczny materiał na maskotkę szkoły. Udekorowali mnie niezliczoną ilością guzów (zazwyczaj w miejscach niewidocznych), ran, strupów, zadrapań. Sfilmowali bez koszulki, sfotografowali półnagiego i bezbronnego. Zastraszanie, szantaże, kłamstwa i krzywe spojrzenia. Krzywdzony byłem psychicznie, jak i fizycznie. Wyzywany, popychany, obrzucany ciężkimi bądź brudnymi przedmiotami.
Jaka kara czekałaby samych sprawców – Bastka, ekipy oraz pozostałych – gdyby ktoś się o tym dowiedział? Kara, o której szybko można zapomnieć. Pieniężna, związana z utratą wolności (jeśli mogę tak nazwać wysłanie do poprawczaka – to też w jakiś sposób ograniczenie). Konsekwencje w większości poniosą rodzice. Sami sprawcy nie poczują tego dogłębnie. Obniżone zachowanie? Czy ktoś taki jak nasz ukochany przyjaciel naprawdę się tym przejmie? Nagana, prace na rzecz szkoły, poważne rozmowy z rodzicami i wychowawcami – to wszystko spłynie po nich jak po kaczce. Kilka miesięcy, góra rok i da się zapomnieć. Kara krótkotrwała, nieznaczna. Nic w porównaniu z tym, co zrobiono mi. Z zewnątrz wyglądam, jak gdybym się tym zbytnio nie przejmował. Każdy wybryk prześladowców dzielnie biorę na bary (a może wręcz odwrotnie? Może uciekam przed nimi jak tchórz?) i żyję dalej. Po prostu OLAĆ TO, jak zawsze powtarzam! Ale co dzieje się w środku? Tego nie potrafię wytłumaczyć. Czuję, że każdy dzień to nowe wyzwanie, szkoła przetrwania. Strach mnie wykańcza, oczekiwanie, ulga przy wysiadaniu z autobusu po przebyciu drogi powrotnej do domu. To wszystko, tak absurdalne, stało się rutyną. Sen przychodzi ciężko, jednakże kiedy powoli zatapiam się w sidłach marzeń i nierzeczywistość, mam złudzenie, że to wreszcie koniec… Wciąż i wciąż.
[WPIS Z 12 KWIETNIA 2012 R. ZNAJDUJE SIĘ NA POCZĄTKU]
14 kwietnia 2012 r. // sobota UCZUCIA
Zauważyłem, że mało uczuć w tym co piszę. Nie rozpisywałem się na temat moich wewnętrznych przeżyć, rzadko coś napomknąłem. Zbytnio bolało? A może po prostu zawsze taki byłem: bez uczuć, skryty, dziwny, odizolowany.