Drops i zakończenie roku
Drops i zakończenie roku
Wreszcie nadszedł ten długo oczekiwany przez Dropsa, jak i przez innych uczniów dzień zakończenia roku szkolnego. Drops bardzo się cieszył, że to już ostatnie chwile, które spędzi w szkole. Ale myśl, że zostało mu jeszcze dwa lata, nie sprawiała mu przyjemności. Nie pozostało mu nic innego jak zadzwonić do Ficka i Kołtunki, aby zaprosić ich na przyjęcie z nocowaniem. Zaproszonych gości bardzo cieszyła możliwość wspólnego spotkania we czwórkę i powspominania starych, dobrych czasów, co w tych spotkaniach lubili najbardziej. Chętnie wracali do miłych chwil, które przywracały im wiarę, że życie jest piękne, i szkoda je marnować na przejmowanie się drobiazgami. Lubili wracać do tego, co dobre, a w roku szkolnym nie mieli na to zbyt wiele czasu. Czas wolny poświęcali na naukę. A jak ktoś miał wolny termin, to znowu ktoś inny był zajęty, bardzo rzadko spotykali się wszyscy razem na pogaduchy. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Drops zaprosił wszystkich na 18:00. Zaplanował oglądanie filmu, który wszystkim się podobał, chociaż oglądali go już kilka razy i nigdy im się nie nudził. Drops spojrzał na zegarek w telefonie, była godzina 14:00. Do przyjęcia zostało jeszcze dużo czasu. Aby wszystko wyszło super, złapał za kartkę, która leżała na biurku i napisał na niej listę rzeczy, które musi zrobić, aby nic się nie wymknęło, aby o niczym nie zapomniał.
Przygotowanie przyjęcia:
- przyniesienie filmu z wypożyczalni,
- pizza (którą własnoręcznie zgodziła się zrobić mama)
- zrobienie zakupów (plastikowe talerzyki i kubeczki – aby można było szybko posprzątać – fajerwerki – które wystrzelimy o północy – balony i serpentyny – którymi przystroję pokój – owoce i sok pomarańczowy – za którym wszyscy przepadamy)
Nie wyobrażał sobie świętowania bez tych drobiazgów – były one podstawą każdego udanego przyjęcia. Niby kilka punktów, ale zwierzak lepiej pracuje, jak sobie wszystko wcześniej zaplanuje. Drops, aby nie tracić czasu, poprosił tatę, aby zawiózł go do sklepu. Tata chciał się wykręcić, ale szybko zmienił zdanie, gdy mama zapytała, czy naprawi jej rower. Gdyby planował mniejsze zakupy, to nie fatygowałby taty. Nie lubił samochodów, bo zanieczyszczają środowisko; poza tym kierowcy szybko przybierają na wadze. Z braku ruchu.
Wyjechali z domu o 14:30. Dwadzieścia minut później stali już w drzwiach sklepu, a zrobienie zakupów zajęło im dosłownie chwilę. Przy kasach nie było kolejek. Tata bardzo się zdziwił, że nie musi płacić za zakupy, Ponieważ Drops zapłacił pieniędzmi, które zarobił jako pomocnik w sklepie u pani Jeleń.
O 15:10 byli już z powrotem – były małe korki. Pozostało jeszcze dużo czasu, ale, aby być pewnym, że ze wszystkim zdąży, poprosił mamę i Dżekiego, aby zajęli się przygotowywaniem poczęstunku, gdy on zajmie się udekorowaniem pokoju. Pokój przeszedł metamorfozę. Pojawiła się w nim ława z dużego pokoju, aby mieć gdzie postawić jedzenie dla gości. Na ławie położono ładny, kolorowy obrus w kółeczka, który zrobiła babcia. Drops nie wybrał go przypadkowo. Uważał, że ten obrus przynosi mu szczęście. To był dla niego rodzaj amuletu. A zaczęło się od tego, że kiedyś bardzo pragnął, aby szczęście się do niego uśmiechnęło. Myśląc o tym, opierał się na ławie, na której był obrus. I wtedy spełniło się jego życzenie. Na drugi dzień w szkole poszła mu dobrze klasówka z matmy. A na przerwie śniadaniowej w stołówce dosiadło się do niego dwóch chłopców. Myślał że na tym szczęście się skończy, ale było wręcz przeciwnie – pogratulowali mu dobrych wyników z matmy po czym poprosili go o pomoc w nauce . I od tego momentu twierdzi, że ten obrus jest magiczny. Następnie zaczął pompować kolorowe balony, które porozrzucał po całym pokoju, porozwieszał też serpentyny, które były dopełnieniem jego przygotowań . Pamiętał nawet, aby nadmuchać materace, na których będą spali goście. Nim się obejrzał, była już 17:00. Spojrzał na swoje dzieło z zadowoleniem i zachwytem, po czym szybko pobiegł do kuchni, aby sprawdzić postępy w gotowaniu . Pizza była gotowa, czekała tylko na wstawienie do piekarnika, bo nie miało sensu jej teraz piec – do przyjścia gości stałaby się zimna i niedobra. Postanowili, że zjedzą ją po pokazie sztucznych ogni . Była już 17:45. Drops i Dżeki kończyli ostatnie przygotowania. Ustawiali na ławie napoje i lekkie przekąski, takie jak galaretka wiśniowa, sałatki owocowe i inne słodkości. Dla gospodarza wybiła oczekiwana godzina. Czy wszystko się uda? Czy wszystko pójdzie po jego myśli? Niedługo miał się przekonać.