Większość pracowników zadowalała się mniej czy więcej bezmyślnym wykonywaniem poleceń, nie zastanawiając się, jak właściwie powstają cudeńka, które już w postaci opakowanej, opatrzonej etykietami i zaadresowanej trafiają na rampy załadunkowe. Przypomina mi to poległych żołnierzy amerykańskich, głównie nastolatków, zapakowanych, opatrzonych etykietami, zaadresowanych i czekających na rampach załadunkowych w Wietnamie. Kto wiedział czy choćby się interesował, w drodze jakich procesów powstawały te dziwne artefakty? Mało kto.
Większość pracowników zadowalała się mniej czy więcej bezmyślnym wykonywaniem poleceń, nie zastanawiając się, jak właściwie powstają cudeńka, które już w postaci opakowanej, opatrzonej etykietami i zaadresowanej trafiają na rampy załadunkowe. Przypomina mi to poległych żołnierzy amerykańskich, głównie nastolatków, zapakowanych, opatrzonych etykietami, zaadresowanych i czekających na rampach załadunkowych w Wietnamie. Kto wiedział czy choćby się interesował, w drodze jakich procesów powstawały te dziwne artefakty? Mało kto.