Wchodzę do kaplicy. Są nieszpory. Brodaty misjonarz przy ołtarzu. Nawa wypełniona wiernymi. Sami Murzyni, przeważnie kobiety w jaskrawych chustkach i szmatach. Klęczą i śpiewają jakąś francuską pieśń kościelną. Biali nauczyli ich wiary, z której sami sobie niewiele robią. Biali 'mondela peme' i białe 'mami' idą w niedzielę na 'whiski and soda' do hotelu ABC (s.272 T.Dębicki "Moienzi Nzandi, u wrót Konga" r.1928).
Wchodzę do kaplicy. Są nieszpory. Brodaty misjonarz przy ołtarzu. Nawa wypełniona wiernymi. Sami Murzyni, przeważnie kobiety w jaskrawych chustkach i szmatach. Klęczą i śpiewają jakąś francuską pieśń kościelną. Biali nauczyli ich wiary, z której sami sobie niewiele robią. Biali 'mondela peme' i białe 'mami' idą w niedzielę na 'whiski and soda' do hotelu ABC (s.272 T.Dębicki "Moienzi Nzandi, u wrót Konga" r.1928).