Gdyby tak dało się policzyć wielkość piękna, jakie rośliny dawały przez ostatnie sto lat, zrobić jakiś wykres mierzący proporcje paździerza i betonu w stosunku do zieleni (w wersji minimum) lub efektowności na metr sześcienny (w wersji maksimum), moglibyśmy dojść do zaskakujących wniosków. Na przykład takich, że w niektórych momentach historii nie było niczego innego, co mogłoby z nimi konkurować. Palmom, dracenom ostatniego pocieszenia, jakkolwiek żałośnie by wyglądały, być może zawdzięczamy więcej, niż sobie uświadamiamy.
Gdyby tak dało się policzyć wielkość piękna, jakie rośliny dawały przez ostatnie sto lat, zrobić jakiś wykres mierzący proporcje paździerza i betonu w stosunku do zieleni (w wersji minimum) lub efektowności na metr sześcienny (w wersji maksimum), moglibyśmy dojść do zaskakujących wniosków. Na przykład takich, że w niektórych momentach historii nie było niczego innego, co mogłoby z nimi konkurować. Palmom, dracenom ostatniego pocieszenia, jakkolwiek żałośnie by wyglądały, być może zawdzięczamy więcej, niż sobie uświadamiamy.