Przesiadywaliśmy razem przy stole, ale strach tkwił w każdej z naszych głów osobno, tak jak przynosiliśmy go na te spotkania. Śmialiśmy się często, żeby go ukryć przed sobą nawzajem. Ale strach łatwo się wymyka. Ledwo człowiek opanuje twarz, już wkrada się w głos. Jeśli uda się twarz i głos wziąć w garść jak coś obumarłego, strach prześlizguje się przez palce.
Przesiadywaliśmy razem przy stole, ale strach tkwił w każdej z naszych głów osobno, tak jak przynosiliśmy go na te spotkania. Śmialiśmy się często, żeby go ukryć przed sobą nawzajem. Ale strach łatwo się wymyka. Ledwo człowiek opanuje twarz, już wkrada się w głos. Jeśli uda się twarz i głos wziąć w garść jak coś obumarłego, strach prześlizguje się przez palce.