Stoi tak blisko, że dobrze go słyszę, patrzy na mnie, wielki, kanciasty, dorosły, ze swymi kręconymi włosami i mięśniami rybaka; nie przywykłam też, żeby ktoś miał takie spokojne spojrzenie. W głębi ducha podejrzewam, że stroi sobie żarty ze mnie, dzieciaka, podczas gdy sam jest już właściwie mężczyzną; ale potem dostrzegam swoje dłonie. To dłonie mojej mamy, nie małej dziewczynki, i wiem, że twarz też mam mamy. Ciekawe, ile czasu jeszcze potrzeba, żebym wewnętrznie dorosła do swojego wyglądu.
Stoi tak blisko, że dobrze go słyszę, patrzy na mnie, wielki, kanciasty, dorosły, ze swymi kręconymi włosami i mięśniami rybaka; nie przywykłam też, żeby ktoś miał takie spokojne spojrzenie. W głębi ducha podejrzewam, że stroi sobie żarty ze mnie, dzieciaka, podczas gdy sam jest już właściwie mężczyzną; ale potem dostrzegam swoje dłonie. To dłonie mojej mamy, nie małej dziewczynki, i wiem, że twarz też mam mamy. Ciekawe, ile czasu jeszcze potrzeba, żebym wewnętrznie dorosła do swojego wyglądu.