Wędrowałam godzinami po ulicach miasta naznaczonego świętością i prostytucją, modlitwą i przekleństwem za niespełnione modlitwy. O tak, tutaj istniała idealna równowaga dobra i zła, można było przykleić się do którejś ze stron jak kawałek przeżutej gumy i trwać, rozrastać się lub gubić, przekraczać granice w milczeniu, ze skargą lub ze śpiewem. Przypatrywać się spokojnie jak giną inni.
Wędrowałam godzinami po ulicach miasta naznaczonego świętością i prostytucją, modlitwą i przekleństwem za niespełnione modlitwy. O tak, tutaj istniała idealna równowaga dobra i zła, można było przykleić się do którejś ze stron jak kawałek przeżutej gumy i trwać, rozrastać się lub gubić, przekraczać granice w milczeniu, ze skargą lub ze śpiewem. Przypatrywać się spokojnie jak giną inni.