Utrzymywała pod swoim oknem skrupulatną równowagę, nigdy nie dopuszczając mężczyzn za blisko, ale też nie pozwalając im zanadto się oddalić. Rozpaczliwie ich potrzebowała - (...) dlatego, że pomagali zatkać wyrwę w tamie, chroniącej ją przed dobrze znaną prawdą: przed świadomością, że nie kocha życia. Nie istniał żaden przekonujący powód, żeby żyć.
Utrzymywała pod swoim oknem skrupulatną równowagę, nigdy nie dopuszczając mężczyzn za blisko, ale też nie pozwalając im zanadto się oddalić. Rozpaczliwie ich potrzebowała - (...) dlatego, że pomagali zatkać wyrwę w tamie, chroniącej ją przed dobrze znaną prawdą: przed świadomością, że nie kocha życia. Nie istniał żaden przekonujący powód, żeby żyć.