Rodzimy się obrażeni na powietrze i światło, które razi nas po wyjściu z matczynego łona, a umieramy obrażeni na brak dopływu tlenu, zupełnie jakby ktoś zakręcił nam kurek. I przez całe życie wszystko nas drażni, słusznie czy bezpodstawnie. Ale nie obrażajmy się przynajmniej na siebie, dobrze?
Rodzimy się obrażeni na powietrze i światło, które razi nas po wyjściu z matczynego łona, a umieramy obrażeni na brak dopływu tlenu, zupełnie jakby ktoś zakręcił nam kurek. I przez całe życie wszystko nas drażni, słusznie czy bezpodstawnie. Ale nie obrażajmy się przynajmniej na siebie, dobrze?