Co to był za dzień? Poniedziałek po południu? Wtorek? Nie, wtorek nie. A może czwartek? Dlaczego miałabym pamiętać wszystkie dni, jeden po drugim? Wszystkie moje dni leżą na kupie jak pranie, pomieszane, nie można ich odróżnić. Tu widać rękaw, przechodzi w nogawkę spodni, tam znowu zaczyna się ręcznik, a kończy się to wszystko prześcieradłem. Nie mam takiego dnia, co bym go widziała od rana do wieczora, w całości. Żaden też nie jest błyszczący, żebym go mogła odróżnić od innych i zawsze poznać, że to on. Nie mam takiego, co bym go s
Co to był za dzień? Poniedziałek po południu? Wtorek? Nie, wtorek nie. A może czwartek? Dlaczego miałabym pamiętać wszystkie dni, jeden po drugim? Wszystkie moje dni leżą na kupie jak pranie, pomieszane, nie można ich odróżnić. Tu widać rękaw, przechodzi w nogawkę spodni, tam znowu zaczyna się ręcznik, a kończy się to wszystko prześcieradłem. Nie mam takiego dnia, co bym go widziała od rana do wieczora, w całości. Żaden też nie jest błyszczący, żebym go mogła odróżnić od innych i zawsze poznać, że to on. Nie mam takiego, co bym go s