- to był jej pokrętny, subtelny sposób oznajmiania mi, że nie byłem lub przestałem być tym, na kim mogłaby się oprzeć; gdy mówiła , wiedziałem dobrze, że mówiła o sobie i że zwraca się do mnie. Ale jakież to straszliwe niebezpieczeństwa jej zagrażały? Wojna? Epidemia? Czy nadciągało trzęsienie ziemi, erupcja wulkanu, fala masowych morderstw? Przed jaką chordą barbarzyńców miałem jej bronić? Cóż za tygrys z zębami jak szpadle czyhał na jej dzieci?