Lecz w dużych miastach ludzi takich jak ja jest niczym kamieni w bruku. I wszyscy tacy sami: nie mamy rodzinnych więzów, nikogo nie znamy, niczego nie posiadamy. Gdy któryś z nas umrze, nie wiadomo, gdzie go pogrzebać. Za trumną idzie gospodyni i kupiec kolonialny, zostaje po nas tylko frak i skrzypce albo paleta, maszyna do pisania, jakieś narzędzie, którym zarabialiśmy na życie. Szczyt naszych możliwości to płacenie niewiarygodnie wysokiego czynszu, za parę metrów kwadratowych, ale za to w samym pępku świata. Nie mamy domu, ziem
Lecz w dużych miastach ludzi takich jak ja jest niczym kamieni w bruku. I wszyscy tacy sami: nie mamy rodzinnych więzów, nikogo nie znamy, niczego nie posiadamy. Gdy któryś z nas umrze, nie wiadomo, gdzie go pogrzebać. Za trumną idzie gospodyni i kupiec kolonialny, zostaje po nas tylko frak i skrzypce albo paleta, maszyna do pisania, jakieś narzędzie, którym zarabialiśmy na życie. Szczyt naszych możliwości to płacenie niewiarygodnie wysokiego czynszu, za parę metrów kwadratowych, ale za to w samym pępku świata. Nie mamy domu, ziem