Gdy się ma dwadzieścia lat, wszystko jest marzeniem, bujaniem w obłokach. Po czterdziestce część naszych snów staje się materią naszego życia. Namalowaliśmy się, naprodukowaliśmy, mieliśmy czas popełnić błędy i się poprawić, mieliśmy swobodę, by odrzucić własne ograniczenia. Po czterdziestce osiągnęliśmy wreszcie technikę i dysponujemy taką samą energią: wreszcie wiemy i jeszcze możemy. Jeżeli nie stworzyliśmy arcydzieła, czy nawet jego zaczątku, partia jest skończona.
Gdy się ma dwadzieścia lat, wszystko jest marzeniem, bujaniem w obłokach. Po czterdziestce część naszych snów staje się materią naszego życia. Namalowaliśmy się, naprodukowaliśmy, mieliśmy czas popełnić błędy i się poprawić, mieliśmy swobodę, by odrzucić własne ograniczenia. Po czterdziestce osiągnęliśmy wreszcie technikę i dysponujemy taką samą energią: wreszcie wiemy i jeszcze możemy. Jeżeli nie stworzyliśmy arcydzieła, czy nawet jego zaczątku, partia jest skończona.