Wiszę pomiędzy codziennością, z którą jest przecież lepiej, a tym ''zupełnie, fatalnie źle''. Próbuję się wyrwać, i tu i tam, próbuję znaleźć drogę; i zdaję sobie sprawę z niekonsekwencji. Po prostu za słaby jestem, nic mi się tak naprawdę nie chce, a z moją ambicją to cholernie zagmatwana sprawa.
Wiszę pomiędzy codziennością, z którą jest przecież lepiej, a tym ''zupełnie, fatalnie źle''. Próbuję się wyrwać, i tu i tam, próbuję znaleźć drogę; i zdaję sobie sprawę z niekonsekwencji. Po prostu za słaby jestem, nic mi się tak naprawdę nie chce, a z moją ambicją to cholernie zagmatwana sprawa.