Przedmiot był mniej więcej wielkości głowni miecza, ale tak podziurawiony i skorodowany, tak pokryty małżami, błotem i mułem, że nawet nie byłem pewny, czy to metal. Krótko mówiąc, był to najżałośniejszy, najmarniejszy i najobrzydliwszy kawałek złomu jaki kiedykolwiek magicznie wyciągnąłem z rzeki.
Przedmiot był mniej więcej wielkości głowni miecza, ale tak podziurawiony i skorodowany, tak pokryty małżami, błotem i mułem, że nawet nie byłem pewny, czy to metal. Krótko mówiąc, był to najżałośniejszy, najmarniejszy i najobrzydliwszy kawałek złomu jaki kiedykolwiek magicznie wyciągnąłem z rzeki.