Ale jak słowa, uśmiechy, pocałunki Odety, o ile zwracały się do innych, stawały mu się równie wstrętne, jak wprzódy były mu słodkie, tak samo salon Vedruinów, który jeszcze przed chwilą wydawał mu się zabawny, oddychający szczerym kultem sztuki, a nawet niejakim wykwintem ducha, teraz kiedy Odeta miała tam spotkać i kochać swobodnie innego, ukazywał mu swoje śmieszności, swoją głupotę swoją sromotę.
Ale jak słowa, uśmiechy, pocałunki Odety, o ile zwracały się do innych, stawały mu się równie wstrętne, jak wprzódy były mu słodkie, tak samo salon Vedruinów, który jeszcze przed chwilą wydawał mu się zabawny, oddychający szczerym kultem sztuki, a nawet niejakim wykwintem ducha, teraz kiedy Odeta miała tam spotkać i kochać swobodnie innego, ukazywał mu swoje śmieszności, swoją głupotę swoją sromotę.