-Spójrzcie w górę, widzicie dusze? Nie uciekają do nieba, porywane przez niewidzialne podmuchy wiatru. Wychodzą przez okno, unoszą się przez chwilę, to tu, to tam, trochę niepewne, trochę wiotkie, jeszcze tłuste od całego swego poprzedniego życia. Potem nagle zlatują do ziemi, bezcielesne i majestatyczne,przenikają przez dachy karetek, przechodzą przez napiętą skórę rodzących kobiet i tam, w cieple brzucha ściskanego skurczami życia, napotykają ciało niemowlęcia i stapiają się z nim, od ciemiączka po palce u stóp.
-Spójrzcie w górę, widzicie dusze? Nie uciekają do nieba, porywane przez niewidzialne podmuchy wiatru. Wychodzą przez okno, unoszą się przez chwilę, to tu, to tam, trochę niepewne, trochę wiotkie, jeszcze tłuste od całego swego poprzedniego życia. Potem nagle zlatują do ziemi, bezcielesne i majestatyczne,przenikają przez dachy karetek, przechodzą przez napiętą skórę rodzących kobiet i tam, w cieple brzucha ściskanego skurczami życia, napotykają ciało niemowlęcia i stapiają się z nim, od ciemiączka po palce u stóp.