Kiedy umarł, ciśnięto go do skrzyni z umarłego drewna, skrzynię ustawiono na wózku i powieziono w kierunku policyjnego cmentarza. Był tam kiedyś park i stał stary dom pełen życia. Ktoś go kochał i szanował za to, że zapewnia schronienie, ogrzewa i daje poczucie posiadania. Ach, cudowność tych domów, w których nikt już nie mieszka i których urok nic nie znaczy, odkąd nikt nie powraca do nich pełen tkliwej tęsknoty. Rozmagnesowane gniazda w złowieszczej pustce cmentarzy.
Kiedy umarł, ciśnięto go do skrzyni z umarłego drewna, skrzynię ustawiono na wózku i powieziono w kierunku policyjnego cmentarza. Był tam kiedyś park i stał stary dom pełen życia. Ktoś go kochał i szanował za to, że zapewnia schronienie, ogrzewa i daje poczucie posiadania. Ach, cudowność tych domów, w których nikt już nie mieszka i których urok nic nie znaczy, odkąd nikt nie powraca do nich pełen tkliwej tęsknoty. Rozmagnesowane gniazda w złowieszczej pustce cmentarzy.