Wstawał rano, człapał przez zimny korytarz do kuchni i łykał małe białe świństwo, popijając rozpuszczalną kawą z Aldika. I nadal było jak było, codzienna walka z samym sobą. Żeby wstać. Żeby być. Gdyby tak nie wstawać. Przespać to wszystko, przespać życie, siebie.
Wstawał rano, człapał przez zimny korytarz do kuchni i łykał małe białe świństwo, popijając rozpuszczalną kawą z Aldika. I nadal było jak było, codzienna walka z samym sobą. Żeby wstać. Żeby być. Gdyby tak nie wstawać. Przespać to wszystko, przespać życie, siebie.