Praca nad powieścią godziła również w mój mores małżeński, czyniąc ze mnie mniej namiętnego, a zarazem bardziej pobłażliwego męża: pozwalałem Louise jeździć na podejrzanie częste wyprawy do mieszkających za miastem, niefigurujących w spisie okulistów, zaniedbując ją na rzecz Rose Brown, naszej ślicznej pokojówki, która brała prysznic trzy razy dziennie i uważała, że frywolne czarne figi "coś robią facetom".
Praca nad powieścią godziła również w mój mores małżeński, czyniąc ze mnie mniej namiętnego, a zarazem bardziej pobłażliwego męża: pozwalałem Louise jeździć na podejrzanie częste wyprawy do mieszkających za miastem, niefigurujących w spisie okulistów, zaniedbując ją na rzecz Rose Brown, naszej ślicznej pokojówki, która brała prysznic trzy razy dziennie i uważała, że frywolne czarne figi "coś robią facetom".