Czytałem, że są okręty-widma. Wyginęły na nich z jakiegoś powodu załogi i pływają martwe kadłuby, unoszone prądami po morzach i oceanach. Czasem druzgoczą inne okręty i tak dziwnie się zachowują, że się zjawia przypuszczenie, iż kieruje nimi czyjaś ręka. Gdy myślę o Charewskim, to on mi się właśnie wydaje takim okrętem-widmem. Umarło w nim to, co stanowi o wartości życia człowieka i pozostał tylko kadłub, unoszący się na falach oceanu zbrodni bolszewickich. Druzgocze napotkane przeszkody i mści się za swą krzywdę, bez nadziei
Czytałem, że są okręty-widma. Wyginęły na nich z jakiegoś powodu załogi i pływają martwe kadłuby, unoszone prądami po morzach i oceanach. Czasem druzgoczą inne okręty i tak dziwnie się zachowują, że się zjawia przypuszczenie, iż kieruje nimi czyjaś ręka. Gdy myślę o Charewskim, to on mi się właśnie wydaje takim okrętem-widmem. Umarło w nim to, co stanowi o wartości życia człowieka i pozostał tylko kadłub, unoszący się na falach oceanu zbrodni bolszewickich. Druzgocze napotkane przeszkody i mści się za swą krzywdę, bez nadziei