Delikatnie obracam owoc między kciukiem a palcem wskazującym i nagle rzucam jeżynę w jego stonę. -I niech los...-zawieszam głos. Owoc leci wysoko ,żeby Gale miał mnóstwo czasu na podjęcie decyzji, czy go odtrącić, czy przyjąć. Wpatruje się we mnie, nie w jeżynę, ale w ostatniej chwili otwiera usta i ją chwyta. Przez chwilę przeżuwa, potem połyka i zapada długie milczenie. -...zawsze wam sprzyja! -mówi jednak.
Delikatnie obracam owoc między kciukiem a palcem wskazującym i nagle rzucam jeżynę w jego stonę. -I niech los...-zawieszam głos. Owoc leci wysoko ,żeby Gale miał mnóstwo czasu na podjęcie decyzji, czy go odtrącić, czy przyjąć. Wpatruje się we mnie, nie w jeżynę, ale w ostatniej chwili otwiera usta i ją chwyta. Przez chwilę przeżuwa, potem połyka i zapada długie milczenie. -...zawsze wam sprzyja! -mówi jednak.