W wietrzny dzień zapach z rybnego nabrzeża dolatywał do mieszkania. Przy czym słowo "zapach" Sztuk zawsze uważał za eufemizm.
Nie był już dobrym człowiekiem. Zło. Ogarnęło go zło, niczym czarna chmura dymu. Czuł je właśnie tak, jak dym, który wdziera się w płuca i uniemożliwia oddychanie.
Wśród gości kempingu zaczęła dominować złota młodzież, a zapach "trawki" stłumił legendarną woń bryzy znad zatoki.
Ostatnie kartki drukarka wypluła z takim jękiem, jakby chciała dać do zrozumienia, że i dla niej przyszła najwyższa pora na urlop.
W wietrzny dzień zapach z rybnego nabrzeża dolatywał do mieszkania. Przy czym słowo "zapach" Sztuk zawsze uważał za eufemizm.
Książka: Morderstwo na kempingu
Tagi: ryba, ryby, zapach