(...) nie wolno odwracać się od prawdy, zaprzestać jej głoszenia, ukrywać, nawet jeśli jest to prawda trudna, a jej wyjawienie wiąże się z wielkim bólem.
Ostatecznie miłość jest spoiwem wszystkiego: w sposób substancjalny jednoczy Osoby Boskie i jednoczy także, choć na inny sposób, ludzkie osoby i ich różnorodne powołania. Powierzyliśmy nasze życie Chrystusowi, który pierwszy nas umiłował i jako dobry Pasterz poświęcił swoje życie dla nas. Apostołowie Chrystusa usłyszeli te słowa i odnieśli je do siebie jako osobiste wezwanie. Podobnie i my, ich zastępcy, pasterze Kościoła Chrystusowego, nie możemy nie odczuwać potrzeby zaangażowania, byśmy jako pierwsi odpowiadali na tę miłość, w wierności, w wypełnianiu przykazań i w codziennym oddawaniu życia dla przyjaciół naszego Pana.
Słysząc słowa Ks. Prymasa zwiastujące mi decyzję Stolicy Apostolskiej, powiedziałem: "Eminencjo, ja jestem za młody, mam dopiero 38 lat".
Ale prymas na to: "To jest taka słabość, z której się szybko leczymy. Proszę się nie sprzeciwiać woli Ojca Świętego".
Wsłuchiwałem się w ten śpiew i znowu, jak podczas święceń kapłańskich, a może z jeszcze większą wyrazistością, budziła się we mnie świadomość, że to przecież Duch Święty jest sprawcą konsekracji. To było pociechą i umocnieniem wobec wszelkich ludzkich obaw, jakie wiążą się z podejmowaniem tak wielkiej odpowiedzialności. Ta myśl budziła w mej duszy wielką ufność: Duch Święty oświeci, wzmocni, pocieszy, pouczy... Czy nie taką obietnicę złożył Chrystus swoim Apostołom?
Wszystkie powołania rodzą się w Chrystusie i to właśnie wyraża za każdym razem namaszczenie tym samym Krzyżmem: od Chrztu świętego aż po namaszczenie głowy biskupa. Stąd właśnie płynie wspólna godność wszystkich chrześcijańskich powołań. Z tego punktu widzenia wszystkie one są sobie równe. Różnice wynikają natomiast z miejsca, które Chrystus daje każdemu powołanemu we wspólnocie Kościoła oraz z płynącej stąd odpowiedzialności.
Trzeba przykładać wielką wagę, aby nic nie zginęło (por. J 6, 12): żeby nie zmarnowało się żadne powołanie, bo przecież każde jest cenne i potrzebne.
Być sługą Słowa to jest zadanie biskupa. Właśnie jako nauczyciel zasiada on na katedrze - na tym krześle, umieszczonym w wymowny sposób w kościele, który od niego bierze nazwę: "katedra" - żeby nauczać, głosić i objaśniać słowo Boże. Nasze czasy postawiły biskupom nauczającym nowe wymagania, ale też dały im nowe wspaniałe środki, z pomocą których mogą głosić Ewangelię.
Wobec dzisiejszego zalewu słów, obrazów i dźwięków, ważne jest, aby biskup nie dał się ogłuszyć. Musi słuchać Boga i słyszeć innych, w przekonaniu, że wszyscy jesteśmy złączeni tą samą tajemnicą Bożego słowa o zbawieniu.
Jeżeli biskup kładzie zbytni nacisk na władzę, to ludzie od razu myślą, że potrafi tylko rzadzić. Przeciwnie, jeżeli przyjmuje postawę służby, to wierni spontanicznie czują się zmobilizowani do słuchania go i chętnie poddają się jego władzy.
Każdy człowiek jest osobnym rozdziałem.
(...) nie wolno odwracać się od prawdy, zaprzestać jej głoszenia, ukrywać, nawet jeśli jest to prawda trudna, a jej wyjawienie wiąże się z wielkim bólem.
Książka: Wstańcie, chodźmy!