Menu nasze obiadowe w jednej z pierwszych restauracji miasta, gdzie nam, Bóg wiedzieć raczy dlaczego, udzielano jeszcze kredytu, składało się z talerza ciepłej wody, pachnącej ścierką do zmywania talerzy, na wodzie zaś tej, jak złote medale za waleczność jedzącego, pływały trzy albo cztery łojowe oka. Drugie danie stanowił stary kalosz (...) pływający w sosie przyprawionym przez trzy czarownice z "Mackbeta", w sosie ciągnącym się tragicznie jak nasze życie, kleistym jak małżeństwo, żółtym jak zawiść, zawiesistym jak żydowski
Menu nasze obiadowe w jednej z pierwszych restauracji miasta, gdzie nam, Bóg wiedzieć raczy dlaczego, udzielano jeszcze kredytu, składało się z talerza ciepłej wody, pachnącej ścierką do zmywania talerzy, na wodzie zaś tej, jak złote medale za waleczność jedzącego, pływały trzy albo cztery łojowe oka. Drugie danie stanowił stary kalosz (...) pływający w sosie przyprawionym przez trzy czarownice z "Mackbeta", w sosie ciągnącym się tragicznie jak nasze życie, kleistym jak małżeństwo, żółtym jak zawiść, zawiesistym jak żydowski