Wreszcie mogę nacieszyć się moimi dziećmi, nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że się zmieniły. Lilusia urosła i stała się jeszcze bardziej ruchliwa, Maksio mówi takimi mądrymi słowami, jest taki zaradny... Dwa tygodnie w szpitalu są jak wieczność: kroplówki, zastrzyki, marudzące i niemiłosiernie chrapiące:) współtowarzyszki sali, badania, oczekiwania, umierający ludzie - zbyt mocno obciąża to psychikę, zwłaszcza gdy czeka się nie wiadomo na co.
Wreszcie mogę nacieszyć się moimi dziećmi, nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że się zmieniły. Lilusia urosła i stała się jeszcze bardziej ruchliwa, Maksio mówi takimi mądrymi słowami, jest taki zaradny... Dwa tygodnie w szpitalu są jak wieczność: kroplówki, zastrzyki, marudzące i niemiłosiernie chrapiące:) współtowarzyszki sali, badania, oczekiwania, umierający ludzie - zbyt mocno obciąża to psychikę, zwłaszcza gdy czeka się nie wiadomo na co.