Wówczas jedna ze ścian pękła, jakby rozerwana eksplozją. Przez chwilę mogłam zobaczyć opustoszałą ulicę w dole, a potem pokój wypełniła oślepiająca jasność. Jake cofnął się chwiejnie, zasłaniając oczy. Z rumowiska wyłonił się Garbiel. Skrzydła miał rozpostarte, a w ręku trzymał miecz wyglądający jak snop białego światła. Długie rozpuszczone włosy powiewały za nim niczym wstęgi utkane z czystego złota.
Wówczas jedna ze ścian pękła, jakby rozerwana eksplozją. Przez chwilę mogłam zobaczyć opustoszałą ulicę w dole, a potem pokój wypełniła oślepiająca jasność. Jake cofnął się chwiejnie, zasłaniając oczy. Z rumowiska wyłonił się Garbiel. Skrzydła miał rozpostarte, a w ręku trzymał miecz wyglądający jak snop białego światła. Długie rozpuszczone włosy powiewały za nim niczym wstęgi utkane z czystego złota.