Kępy zdziczałych jabłoni były ciemne jak swoje własne cienie rozlane na drodze niczym kałuże atramentu. Ten chłód miał go oddzielić od żaru i zgiełku minionej nocy, bo jak za życia, tak i teraz potrzebował ukojenia. Lecz nie miał ciała, by go zaznać, więc wyobrażał sobie ulgę, ciszę i nieruchomość, szukał ich w pamięci, ale czuł tylko oleisty zapach maszyny porzuconej w środku pochyłego rynku.
Kępy zdziczałych jabłoni były ciemne jak swoje własne cienie rozlane na drodze niczym kałuże atramentu. Ten chłód miał go oddzielić od żaru i zgiełku minionej nocy, bo jak za życia, tak i teraz potrzebował ukojenia. Lecz nie miał ciała, by go zaznać, więc wyobrażał sobie ulgę, ciszę i nieruchomość, szukał ich w pamięci, ale czuł tylko oleisty zapach maszyny porzuconej w środku pochyłego rynku.