w latach dziewięćdziesiątych my, dzieci, byliśmy jak oddzielne plemię, półdzikie stado panujące nad osiedlem. aroganckie i pewne siebie watahy przemykały w zabawach przez ulice jak prowadzone do ataku, wrzeszcząc i wyjąc; dzieci traciły tyle z człowieczeństwa, że dorośli przyglądali im się z dziwnym niepokojem i bezskutecznie próbowali sobie przypomnieć jakieś stare, dawno zapomniane rzeczy, która jak przez mgłę kołatały im się w głowie.
w latach dziewięćdziesiątych my, dzieci, byliśmy jak oddzielne plemię, półdzikie stado panujące nad osiedlem. aroganckie i pewne siebie watahy przemykały w zabawach przez ulice jak prowadzone do ataku, wrzeszcząc i wyjąc; dzieci traciły tyle z człowieczeństwa, że dorośli przyglądali im się z dziwnym niepokojem i bezskutecznie próbowali sobie przypomnieć jakieś stare, dawno zapomniane rzeczy, która jak przez mgłę kołatały im się w głowie.