Kiedy prawie się topisz i ktoś podaje Ci słomkę - cienką, wygiętą, prawie złamaną - dzięki której jednak możesz oddychać, bierzesz tę słomkę i oddychasz. I jesteś piekielnie wdzięczny. Nie skarżysz się, że dają ci tandetną, papierową słomkę. Nie skarżysz się na tego, który cię uratował. Uwielbiasz go.
Kiedy prawie się topisz i ktoś podaje Ci słomkę - cienką, wygiętą, prawie złamaną - dzięki której jednak możesz oddychać, bierzesz tę słomkę i oddychasz. I jesteś piekielnie wdzięczny. Nie skarżysz się, że dają ci tandetną, papierową słomkę. Nie skarżysz się na tego, który cię uratował. Uwielbiasz go.