Wybierałem te strony, ponieważ były zielone, przesiąknięte złotym światłem i wydawało się, że upał nigdy ich nie opuszcza. I że im dalej w pofalowany krajobraz, tym cisza staje się głębsza. Jakby się woda albo lustro rozstępowały, otwierając przejście na drugą stronę. Do krainy dzieciństwa. Nad Bug z wysmużonym na błękitno drugim brzegiem. W dół nurtu do miejsca, gdzie rzeka skręca na zachód i porzuca granicę. Tam gdzie w drewnianym domu żółty płomień lampy naftowej przepalał czarny papier nocy, a po drugiej stronie w tej wypal
Wybierałem te strony, ponieważ były zielone, przesiąknięte złotym światłem i wydawało się, że upał nigdy ich nie opuszcza. I że im dalej w pofalowany krajobraz, tym cisza staje się głębsza. Jakby się woda albo lustro rozstępowały, otwierając przejście na drugą stronę. Do krainy dzieciństwa. Nad Bug z wysmużonym na błękitno drugim brzegiem. W dół nurtu do miejsca, gdzie rzeka skręca na zachód i porzuca granicę. Tam gdzie w drewnianym domu żółty płomień lampy naftowej przepalał czarny papier nocy, a po drugiej stronie w tej wypal